Wielkanoc po kielecku

b_240_0_16777215_00_images_numery_4_(193)_2011_okl.jpgWielkanoc po kielecku

Agnieszka Dziarmaga

 

Święta Wielkiej Nocy kochamy w Polsce jak żadne inne, bo oczywiście są one najważniejsze, najbardziej przełomowe duchowo w rocznym kalendarium chrześcijańskich świąt. Ale nie tylko dlatego. Bo obrosły specyficznym, pachnącym baziami i rzeżuchą obyczajem, bo świadomie hartujemy się w postno-pokutnych praktykach i coraz rozważniej szukamy dobrych, jakby specjalnie do na nas skierowanych rekolekcji. Ale i dlatego, że pielęgnujemy w sobie zapach drożdżowych bab z dzieciństwa, a za oknami istny wybuch radości – eksplozja wiosny. Jak w nas.

Każdy region polski wyodrębnił własną specyfikę w przygotowaniach i przeżywaniu Wielkiego Postu Triduum Paschalnego i samych świąt. Ich klimat w Świętokrzyskiem pomoże odtworzyć kilka ciekawostek…

 

Najstarsza miejska Droga krzyżowa

Ta jedna ze starszych, choć może mniej znanych kalwarii w kraju – prowadzi od bazyliki katedralnej w Kielcach do klasztoru pobernardyńskiego na zalesionym wzgórzu Karczówka. I żyje – jest czynna i uczęszczana, z nabożeństwem Drogi krzyżowej przez cały rok, a zwłaszcza – w Wielkim Poście, w piątek przed Niedzielą Palmową, gdy idą nią tysiące kielczan.

Według odnalezionej dokumentacji geodezyjnej austriackiego geodety z czasów zaborów, został oszacowany wiek tej miejskiej Drogi krzyżowej. To przełom XVI/XVII wieku. Stacje musiały już być gotowe, gdy 4 listopada 1628 r. bp krakowski Marcin Szyszkowski poprowadził procesję z relikwiami św. Karola Boromeusza z katedry kieleckiej do nowo wzniesionego klasztoru na karczówkowskim wzgórzu. Tamto wydarzenie stanowiło wotum za ocalenie miasta przed morową zarazą. Zapoczątkowało także tradycję miejskiej Drogi krzyżowej, która z przerwami (w czasach zaborów i lat okupacji) dotrwała do PRL. Wówczas władze zakazały tej publicznej formy modlitwy.

Miejska Droga krzyżowa została reaktywowana na początku lat 90. i od kilkunastu lat prowadzi ją Ruch Światło-Życie. Rokrocznie uczestniczy w niej od 3 do 7 tysięcy kielczan, w szczytowym okresie 11 tys. Z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Karczówki wykonano prace rekonstrukcyjne zniszczonych w większości kaplic stacyjnych. Zwyczajem ostatnich lat wierni uczestniczą w Drodze krzyżowej na Karczówkę w każdy trzeci piątek miesiąca. Szczególnie uroczysty charakter ma ona w piątek przed Niedzielą Palmową, gdy zawsze prowadzi ją ksiądz biskup.

 

W „Dziennikach”

Stefan Żeromski po świętach wielkanocnych 1888 r., spędzonych w Kielcach, zapisał w „Dziennikach”: „Kielce! Tyle lat, taka nieskończoność przypomnień, epizodów, taka mnogość przeżytych lat, tyle smutków, śliczne sny i gorycze – wszystko od klasy wstępnej do klasy ósmej – zapisane w kamieniach, na wieżach kościołów, na panoramach krajobrazów, na chodnikach ulic”. Tamta kielecka Wielkanoc autora „Przedwiośnia” przypadła 29 marca. Także i  w tym dniu obchodził urodziny ojciec pisarza, Wincenty Żeromski, dzierżawca majątków Zajączków, Strawczyn i Ciekowy urodził się 29 marca 1819 r. Kielce znacznie się zmieniły, w ciągu następnych dziesięcioleci, ale pozostał stary piękny park i dawne gimnazjum pisarza (dziś Muzeum S. Żeromskiego) i kościoły – pw. Trójcy Świętej i bazyliką na Wzgórzu Gedeona.

 

Wielkanocnych kartek czar

Oto unikatowa kolekcja starych pocztówek, własność Stanisława Śliwy, mieszkańca Wodzisławia. Aż 400 eksponatów z kilkutysięcznej kolekcji dotyczy świąt wielkanocnych.

Wszystkie pocztówki pochodzą z końca XIX wieku do czasów II wojny światowej. Stanisław z nieżyjącą żoną Izabellą gromadzili je ponad 40 lat.

Kolekcję ogląda się z ogromną przyjemnością, bo to jak spacer w miniony wiek, z jego zabawami i niepowtarzalną aurą. Na pocztówkach zwracają uwagę elementy patriotyczne i alegoryczne, które służyły zapewne „pokrzepianiu serc”, podtrzymywaniu ducha polskości i ciągłości edukacji historycznej narodu. Na odwrocie tego typu pocztówek – może być np. zaborowy znaczek z Franciszkiem Józefem, ale jej treść niesie przekaz wprost przeciwny, anty - zaborowy, propolski: Chrystus pochyla się nad Polonią z pękniętymi kajdanami, zaś napis głosi: „Wstań więc polska męczennico/Laurem uwieńcz skronie/Będziesz wolna jak i inni/ W Jagiełłów koronie”. Na innej z pocztówek – młodzi chłopcy idą z kołatkami do kościoła, zapewne w Wielki Czwartek, niosąc sztandar z orłem w koronie. Uzupełnieniem przesłania świątecznych kartek były wizerunki polskich wieszczów narodowych, wstążki w biało-czerwonych barwach, którymi, np. przewiązywano naręcza bazi, jaja zdobione symbolami narodowymi.

Na tych pocztówkach widać też motywy z Triduum Paschalnego – wielkoczwartkowe ciemnice, mroczne sceny Ukrzyżowania, liczne przedstawienia Zmartwychwstania i pustego grobu, z siedzącym obok aniołem. Widać chętnie podejmowali je malarze, tworząc obrazki reprodukowane na pocztówkach. W kolekcji Stanisława Śliwy pojawiają się pocztówki sygnowane nazwiskami, m.in. Matejki, Mehoffera, Tetmajera, Wodzinowskiego, Setkowicza, Kłosińskiego, Rychter-Janowskiej, która upodobała sobie szczególnie sceny z motywami polskiego dworku, gdzie kapłan we wnętrzu pełnym starych mebli i firanek z muślinu, święci staropolskie, wykwintnie wyeksponowane na stole święcone, a wokół stoi cała rodzina; lub przed dworem, czy drewnianym kościółkiem – z ławami, zastawionym i w obfitości chłopską święconką. Wiele na kartkach jest także sielskich pejzaży z boćkiem brodzącym po zielonych łęgach, pylącymi na złoto wierzbowymi baziami, z szumnym wiejskim dyngusem i wiosną w pełni rozkwitu.

Dość często bohaterem świątecznych pocztówek bywał anioł: siedzący przy pustym grobie, rozmawiający z kobietami w poranek wielkanocny, ale i niosący… kosz ze święconym (te kosze były zawsze pokaźne i obficie wypełnione). No i nie mogło przecież zabraknąć głównej bodaj bohaterki świątecznych kartek – pisanki, przeważnie huculskiej, zdobnej w geometryczne wzory.

Stanisław Śliwa, gromadząc latami swoją kolekcję, odwiedzał targi staroci, krakowskie, kieleckie i in. antykwariaty, prosił o pomoc znajomych i przyjaciół, którzy ofiarowali mu kartki z kolekcji rodzinnych. Jego kolekcja kilku tysięcy pocztówek (wśród nich te świąteczne), uczestniczyła w ponad 40. krajowych wystawach.

 

Wielkanoc w Wielkanocy

Wielkanoc – wioska – to jedyne miejsce tak nazwane nie tylko w Polsce, ale i na świecie – przekonuje Rafał Styczyński, sołtys Wielkanocy w gminie i parafii Gołcza, k. Miechowa. Ponoć słowo „Wielkanoc” mają w swej nazwie jeszcze tylko Wyspy Wielkanocne. Dlatego nazwa wioski od dawana przyciąga media i ciekawskich…

Wspomina Wielkanoc to wieś o rodowodzie historycznym. Była wymieniana w aktach sądowych w Krakowie już w XIV wieku. Posiadał ją w XV wieku Jan Wielkanocki herbu Piakostki, kolator ówczesnego kościoła.W tejże Wielkanocy był zbór ariański. W 1613 r. właściciel Wielkanocy przeszedł na protestantyzm i do 1848 r. żyła tam grupa kalwinów, prawdopodobnie wypędzonych z Krakowa.

Dzisiaj w Wielkanocy mieszka 258 osób, sołectwo zajmuje obszar 3,18 km kw., ma swój własny klub sportowy „Wielkanoc – Gołcza”, ale tradycja wielkanocna, zdaniem sołtysa – trochę zanika. – Mniej już się robi typowych pisanek, czy wypiekanych dawniej w domach bułek w kształcie okręgów.

 

Rezurekcja miechowska i… nie tylko

„Rezurekcja to obrzęd radosny, w krajach słowiańskich powszechny (...). Polega on na wyniesieniu Najświętszego Sakramentu z tzw. grobu i trzykrotnej uroczystej procesji wokół kościoła wśród pieśni wielkanocnych. Obchód ten powstał z misteriów średniowiecznych, a na jego rozszerzenie wpłynęli Bożogrobcy" – pisał Zygmunt Gloger.

            Zajrzyjmy do Miechowa – „polskiej Jerozolimy”, z wierną repliką Grobu Chrystusa, bodaj najstarszą i najwierniejszą w Europie. Miechów to jedno z ciekawszych sanktuarium diecezji kieleckiej (woj. małopolskie).

Zakon Rycerski Grobu Bożego w Jerozolimie, czyli Zakon Kanoników Regularnych Grobu Bożego zwanych w Polsce Bożogrobcami lub Miechowitami, od XI wieku związany jest z Miechowem i rozszerza kult Grobu Bożego, upowszechniając od stuleci wiele tradycyjnych obrzędów Triduum Paschalnego, m.in. rezurekcję. Śpiewane obecnie Orędzie Wielkanocne prawie dosłownie powtarza teksty liturgiczne Bożogrobców. Msza św. rezurekcyjna, będąca dopełnieniem obchodów paschalnych, odprawiana jest obecnie w Miechowie w Niedzielę Wielkanocną wczesnym rankiem. Towarzyszy jej bicie dzwonów, symbolizujące radość ze Zmartwychwstania; odbywa się też procesja wokół rynku jako kontynuacja zwyczaju wprowadzonego przez Bożogrobców już w XII wieku. Także piękny obyczaj urządzania i nawiedzania grobów jest przypisywany bożogrobcom. Od kilkudziesięciu już lat śpiewy i modlitwy łacińskie zostały zastąpione tekstami w języku ojczystym. Choć pogłębia to zrozumienie istoty i tajemnicy święta, to – zdaniem niektórych – nieco zmienia pełen dostojeństwa charakter tych obrzędów.

            Niegdyś dzwony rezurekcyjne zwoływały ludzi na nabożeństwo zawsze w Wielką Sobotę, o północy. Od czasów stanisławowskich, aby ograniczyć dość liczne napady na ludzi wracających nocą z nabożeństwa, uroczystość została przeniesiona na niedzielny świt. Dzwonom rezurekcyjnym wtórowały armaty, moździerze, strzelby i pistolety.

Tak oto w "Święconem" wspomina ten moment Juliusz Słowacki: „Skoro więc we drzwiach kościoła ukazał się celebrant ze złotą monstrancją i mający nad głowę karmazynowy baldakin (...) dano ognia z dwunastu dział, a dzwonnicy na wieżach wystrzelili z dwóch moździerzy, a całe pospólstwo strzelało z kluczów, z dubeltówek, z krócic i był huk taki, że zwalił się pułap w domie pewnego mieszczanina".

 

Ludowym obyczajem          

Na świętokrzyskich wsiach uważano, że kto przespał rezurekcję nie miał prawa jeść święconego. Wierzono, że kto nie weźmie w niej udziału, doświadczy wielu chorób. I pilnie obserwowano, czy w tłumie okrążającym procesyjnie kościół wydarzy się coś, co uniemożliwi którejś z kobiet udział w obrzędzie. W ten sposób wyszukiwano tych, które parały się czarami... Takie domniemania, czy raczej zabobony – dość długo trwały szczególnie na obszarze Gór Świętokrzyskich, gdzie – jak wierzono – grasowały czarownice.

"Powstań drzewo, bo Chrystus Zmartwychwstał" – mówili gospodarze, potrząsając drzewkami przed rezurekcją, aby lepiej rodziły. I już zaraz można było zasiąść do sutego, wielkanocnego śniadania. Z żurem po kielecku, oczywiście.