Arcydzieło pełne światła

b_240_0_16777215_00_images_numery_12_1_(190)_2011_okl.jpgArcydzieło pełne światła

 

Dobromiła Salik

 

 

Chiara Luce Badano została we wrześniu 2010 r. uznana nową błogosławioną Kościoła, 20 lat po swojej śmierci. Chiara Lubich – założycielka Ruchu Focolari – tak mówiła o niej w 2000 roku: „Dzięki jej życiu możemy powrócić do źródła. Jest przykładem oraz świadkiem dla młodych i dla osób starszych, ponieważ potrafiła przemienić swoją »mękę« w »pieśń weselną«”.

 

Pamiętam, gdzie i kiedy czytałam po raz pierwszy książkę o Chiarze Luce. To była poczekalnia poradni rehabilitacyjnej, 7 października, kolejna rocznica śmierci córki żyjących do dziś Marii Teresy i Ruggero Badano. I pamiętam coś jeszcze: swoje zaskoczenie faktem, że ta poruszająca lektura nie pozostawiła we mnie odrobiny smutku czy niepokoju. Niedawno znalazłam wytłumaczenie swojego zdumienia. Giampaolo Mattei tak zrecenzował w „L’ Osservatore Romano” książkę Michele Zanzucchiego „Mam wszystko…”: „Od razu masz wrażenie, że jest to przyjaciółka. Siostra. Matka. Masz wewnętrzną pewność, że dobrze ją znasz… Stawia cię »sam na sam« z twoim sumieniem, z twoimi wyborami. Jednak doświadczenie, które Chiara Luce pozwala ci przeżyć – to doświadczenie radości, miłości, nadziei…, których byś się nie spodziewał po takiej historii, bo według ciasnych, ludzkich kryteriów powinna być ona smutna… Niepojęte”.

Smutna… Tak. Po ludzku smutne jest przecież młode życie zaatakowane przez okrutną chorobę. Bezbrzeżnie smutne jest odejście jedynego, oczekiwanego przez dziesięć lat dziecka. A jednak…

 

Boża logika

odbiega całkowicie od tej, mierzonej racjonalnymi tylko normami.

Chiara Luce, młoda Włoszka z Sassello, oddalonego o 60 km od Genui, była wymodloną, ukochaną córką. Lubiła sport – zwłaszcza pływanie i grę w tenisa, a także wędrówki górskie; pięknie śpiewała, chętnie tańczyła, miała wielu przyjaciół. Jako nastolatka pertraktowała na temat godziny wieczornych powrotów do domu – którzy z rodziców nie znają tych niełatwych rozmów? Mimo przykładania się do nauki miała problemy szkolne, z poprawkami włącznie. Serce biło jej mocniej w towarzystwie pewnego młodego człowieka… Dziewczyna jak inne. Tylko drobne epizody mogły zapowiadać to, co później Kościół nazwał heroizmem. Jednym z nich była na przykład decyzja, by oddawać biedniejszym dzieciom swoje najlepsze zabawki. Były to też – za zgodą rodziców – odwiedziny u koleżanki z klasy, chorej na szkarlatynę, wizyty w pobliskim domu opieki czy całonocny dyżur u schorowanych dziadków, kiedy szczypała się w nogę, by nie zasnąć, a nazajutrz mimo zmęczenia poszła do szkoły.

Kto w drobnej rzeczy będzie wierny… Kiedy Chiara ma 17 lat, nadchodzi próba, dla niej i dla bliskich. Wielka i groźna. Nowotwór kości atakuje szybko i bezlitośnie. Teraz już nie chodzi o zabawki czy o noc, którą będzie można odespać. Po diagnozie prosi mamę, by zostawiła ją samą. Być może w tym momencie dokonuje się najważniejsze. Po kilkunastu minutach Chiara pokazuje spokojną twarz. Rodzice i ci, którzy ją spotykali, twierdzą, że ten wewnętrzny pokój pozostał w niej już do końca. Dziewczyna poddaje się leczeniu – bolesnym zabiegom w szpitalu, unieruchomieniu w łóżku. Przyjmuje przyjaciół. Rozmawia. Słucha. Pisze listy. Wielu jest pod urokiem jej spojrzenia pełnego światła.

Przyjacielowi wspierającemu misje ofiarowuje pieniężny prezent otrzymany na urodziny. Na kartce wypisuje swoje „dobra” – które, w razie potrzeby, mogłyby posłużyć innym. Pisze też niezwykłe życzenia świąteczne. To jedna z jej ostatnich „fantazji” wypływających z troski o bliźniego – zaznaczy jej biograf. „Boże Narodzenie 1990. Dziękuję za wszystko! Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok”. Chowa wypisaną drżącą ręką kartkę głęboko w szufladzie, pewna, że mama znajdzie ją w odpowiedniej chwili… – kiedy jej już nie będzie.

Jest też ciemność. Chwile bólu, zwątpienia i poczucia przerażającej obecności szatana. Ale nie jest ich wiele. Chiara poznała Ruch Focolari już w wieku 9 lat; także jej rodzice zaangażowali się w życie duchowością jedności. To fundament życia rodziny na ten trudny czas. Być może wspólnotowe niesienie krzyża ułatwiło codzienne zmaganie się z chorobą? Chiarę wspierają przyjaciele z Ruchu i jego założycielka. Cierpienie niesione razem ma inny ciężar. Inną logikę. To osobowe spotkanie z Jezusem ukrzyżowanym i opuszczonym.

Od początku poznania Ruchu Focolari młodziutka Chiara pisze

 

listy do Chiary Lubich,

swojej imienniczki. W jednym z nich, już z czasu choroby, wyraża myśl, której być może nie zdradziła nikomu innemu: „Tutaj wszyscy proszą o cud (i Ty wiesz, jak bardzo go pragnę…), ale ja nie potrafię o to prosić. Być może powodem trudności jest to, że nie czuję, aby to było wolą Bożą”.

Dalej prosi założycielkę o „nowe imię” – tak jak wielu z Ruchu Focolari. Tydzień później przychodzi odpowiedź: „Dziękuję za Twój list i zdjęcie. Twoja tak promienna twarz wyraża miłość do Jezusa. Chiaro, nie bój się mówić Mu swoje »tak« chwila po chwili. On da Ci siłę, bądź tego pewna. Ja także modlę się o to i jestem zawsze z Tobą. Bóg kocha Cię nieskończenie i pragnie przeniknąć do Twojej duszy, abyś doświadczyła odrobiny nieba. »Chiara Luce« to imię, jakie dla Ciebie wybrałam. Podoba ci się?”. Luce – znaczy światło…

Choroba wyniszcza stopniowo organizm Chiary. Jest jednak wciąż silna duchowo. Mówi, że chociaż w swoim ciele nie ma już niemal niczego zdrowego – dysponuje jednak sercem, które może kochać. Świadomie zbliża się do najważniejszej chwili…

 

„Zaślubiny”

dokonały się w atmosferze miłości i pokoju. Zresztą wszystko zostało przygotowane. Chiara Luce zdążyła zamówić „suknię oblubienicy” i poprosiła przyjaciółkę o jej przymierzenie. Zaplanowała czytania i śpiewy na pogrzeb. Zaznaczyła, że nie życzy sobie płaczu, ale głośnego śpiewu podczas uroczystości. Przykazała też mamie, by przypadkiem nie płakała, lecz, ubierając ją do trumny, powtarzała: „Teraz Chiara Luce widzi Jezusa”. Zgodziła się ponadto podarować jedyny organ, który nadawał się do przeszczepu – rogówkę. Do przyjaciół napisała list–testament.

Dzień przed śmiercią powtarzała: „Przyjdź, Panie Jezu”, pragnąc przyjąć Eucharystię. Niespodziewanie przyszedł kapłan i udzielił jej Komunii świętej – wiatyku na drogę. Odeszła w niedzielę 7 października 1990 r. o czwartej rano. W telegramie do Marii Teresy i Ruggero Chiara Lubich napisała: „Dziękujmy Bogu za to Jego arcydzieło pełne światła”.

 

Promieniowanie

Chiary Luce, rozpoczęte za jej życia, trwa nadal, a nawet nasila się po śmierci. Biskup Acqui Terme,  który znał ją osobiście, towarzyszył rodzinie w chorobie i przewodniczył uroczystościom pogrzebowym, zaświadczył: „Zrozumiała istotę chrześcijaństwa: Bóg na pierwszym miejscu; Jezus, z którym miała bliski, braterski kontakt; Maryja jako wzór do naśladowania; centralne miejsce miłości; odpowiedzialność za głoszenie Ewangelii, co bardzo skutecznie czyniła przez swojej życie. To wszystko – przypieczętowane doświadczeniem cierpienia i śmierci, której się nie lękała, lecz oczekiwała – uczyniło jej życie naprawdę wyjątkowym”.

Zapytany o to, dlaczego rozpoczął proces beatyfikacyjny swojej młodej diecezjanki, odpowiedział, że Chiara Luce może dziś przemówić szczególnie do młodzieży. Że przykładu tej wagi nie wolno zmarnować. Że Chiara będzie w stanie pomóc młodym w odnalezieniu kierunku, celu życia, w pokonaniu niepewności, osamotnienia, w odpowiedzi na ich pytania wobec niepowodzeń, cierpienia i śmierci. „Teoretyczne przemówienia nie przekonują ich, potrzebne jest świadectwo” – zauważył.

Lekarz Chiary, niewierzący i krytyczny wobec Kościoła, wyznał: „Odkąd spotkałem Chiarę, coś się we mnie zmieniło. Tutaj widać spójność, tutaj wszystko w chrześcijaństwie mi się podoba”.

Młodzi ludzie, którzy tak jak Chiara Luce doświadczają ciężkiej choroby, dają liczne świadectwa jej orędownictwa w znoszeniu cierpienia. Są jednak i inne wyznania, świadczące o tym, że oddziaływanie młodej błogosławionej jest naprawdę uniwersalne.

W anonimowym e-mailu pewna młoda kobieta, która przeczytała trzy razy pod rząd, podczas jednej nocy, „Mam wszystko…”, zwierza się autorowi książki: „Od trzech miesięcy jestem w ciąży. Incydent z pewnym żonatym mężczyzną. Zdecydowałam się na aborcję i byłam już umówiona w klinice. Właśnie wtedy moja przyjaciółka podarowała mi książkę, którą Pan napisał. W czasie lektury wylałam wiele łez i powzięłam decyzję. Przyjmę to dziecko. Jeśli urodzi się dziewczynka, to dam jej na imię Chiara Luce. Jeśli chłopiec – nazwę go Lucio”.

28-letni zakonnik z Włoch natomiast wyznaje: „Dwa razy przeczytałem historię Chiary Luce i bardzo się wzruszyłem. Muszę dodać, że przeżywałem wtedy kryzys mojego powołania, a jej historia stała się dla mnie wielką pomocą. Ona wybrała Jezusa tak jak ja, ale była wierna do końca temu wyborowi, pozostała wierna aż do śmierci »na krzyżu«. Ja natomiast nie. Pragnę jednak rozpocząć na nowo, z pomocą Chiary Luce, licząc na jej wstawiennictwo”.

Niewątpliwie na szybki przebieg procesu beatyfikacyjnego Chiary Luce miał wpływ fakt, że jej krótkie życie nie było narażone na wiele pokus, a pisma, jakie wyszły spod jej ręki, nie były liczne, więc ich badanie pod kątem zgodności z nauką Kościoła nie nastręczało wielu trudności. Jednak pomijając te nieco przyziemne argumenty, trzeba przyznać, że nowa błogosławiona praktykowała cnoty ewangeliczne w stopniu heroicznym, a jej oddziaływanie na innych szybko zyskało prawdziwą sławę świętości. „Arcydzieło światła” czeka na naśladowców.

Dobromiła Salik

-----

Przy opracowaniu artykułu skorzystałam z grzecznościowej współpracy z „Nouvelle Cité – Focolari France” oraz z książki Michele Zanzucchiego „»Mam wszystko…«.18 lat życia Chiary Luce”, Wydawnictwo M, Fundacja Mariapoli, 2010.