Tu jest kolebka naszej kultury

b_240_0_16777215_00_images_numery_2_181_2010_ok.jpgTu jest kolebka naszej kultury

 

O funkcji prymasa, pierwszej metropolii i korzeniach polskiej tożsamości z abp. Henrykiem Muszyńskim, Prymasem Polski rozmawia Maria Wilczek.

 

Miejscem siedziby prymasów Polski, po siedemnastu latach, znów staje się Gniezno. Chciałabym zapytać, Księże Prymasie, czym podyktowana została, podjęta w 2006 r., decyzja Ojca Świętego dotycząca tej zmiany?

– Najpierw małe sprostowanie. Tytuł prymasa nigdy nie został odłączony od Gniezna. Jest on związany nieprzerwanie z tym miastem od czasów abp. Mikołaja Trąby, od 1416 r., a więc prawie sześć wieków. W 1992 r. ks. kard. Józef Glemp, który został mianowany wcześniej prymasem jako abp. gnieźnieński i warszawski po rozdziale unii personalnej Gniezna i Warszawy, zamieszkał w Warszawie. Zachował nadal tytuł prymasa, który jednak złączony jest wyłącznie z Gnieznem z racji historycznej. Aby podkreślić ten związek z Gnieznem, jako pierwszą metropolią Polski, papież Jan Paweł II nadał prymasowi honorowy tytuł – kustosza relikwii św. Wojciecha, które znajdują się właśnie w Gnieźnie. Stąd decyzja papieża Benedykta XVI mówi o przywróceniu ponownym tytułu prymasa – arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, a nie Gnieznu. Wszystkie instytucje w Gnieźnie nieprzerwanie noszą tytuł prymasowski, np. Prymasowskie Wyższe Seminarium Duchowne.

 

Na przestrzeni wieków rola prymasa w Polsce ulegała zmianie. Czy można by prosić o wyjaśnienie, jak ją należy postrzegać dzisiaj?

– Rzeczywiście funkcja i zakres działalności prymasa zmieniały się w ciągu wieków. Prymas Polski pełnił niegdyś, w czasach królewskich, ważne funkcje polityczne, np. interreksa, czyli zastępował króla w czasie wakansu. Miał również tytuł legatus natus, tzn. papieskiego legata „z urodzenia”. W naszych czasach, w okresie międzywojennym i po wojnie, prymasi pełnili różne funkcje jurysdykcyjne. Z urzędu, od czasów kard. Edmunda Dalbora, pełniącego swą funkcję w latach 1919-1926, do czasów kard. Józefa Glempa (1981-2009) byli Przewodniczącymi Konferencji Episkopatu Polski (KEP). Ten okres definitywnie się zakończył. Funkcja nowego prymasa ma już charakter symboliczny. Ze względu jednak na historię, na powagę misji i zasług moich wielkich poprzedników, nadal cieszy się ogromnym szacunkiem i uznaniem. Jest bowiem widomym znakiem jedności i ciągłości Kościoła w Polsce. Dziś prymas nie posiada już specjalnych uprawnień Stolicy Apostolskiej, którymi cieszyli się poprzedni prymasi – August kard. Hlond, Stefan kard. Wyszyński, Józef kard. Glemp. W myśl przesłań II Soboru Watykańskiego, także biskupi polscy sprawują dzisiaj swoją misję bardziej w duchu kolegialnym. Już w samym wstępie statutu Episkopatu Polski, zatwierdzonego przez Stolicę Apostolską, znajduje się stwierdzenie, iż kolegialny wymiar tej posługi jest poniekąd kontynuacją posługi biskupów, którzy w ciągu wieków zbierali się na synodach wokół abp. gnieźnieńskiego – Prymasa Polski.

Statut przyznaje prymasowi honorowe pierwszeństwo wśród biskupów polskich. Tradycyjnie przewodniczy on więc różnym ogólnopolskim uroczystościom i jest także widomym znakiem łączącym Polaków żyjących w Polsce i za granicą. Statut przyznaje także prymasowi miejsce w Radzie Stałej Episkopatu. Jest on w tym gremium – obok biskupów kierujących diecezjami – jedynym niewybieralnym członkiem Rady.

 

W kontekście zmian, o których usłyszałam, chciałabym zapytać, jak Ksiądz Prymas wyobraża sobie swoją posługę?

– Rodzaj i zakres mojej posługi określa jasno i wyraźnie statut Konferencji Episkopatu Polski. Mam tę świadomość, że moja rola jest raczej symboliczna, gdyż dobiega końca okres mojej posługi jako arcybiskupa gnieźnieńskiego. Papież Benedykt XVI i tak ją przedłużył o całe 2 lata, które już niebawem upłyną. Dzisiaj, z tej perspektywy widzę jaśniej niż kiedykolwiek, że moje zadanie wiązało się bardziej z posługą abp. gnieźnieńskiego niż z prymasostwem.

Z woli Jana Pawła II jestem pierwszym po 171 latach (1821-1992) rezydującym w Gnieźnie arcybiskupem. Rząd pruski w czasie zaborów pragnął całkowicie zlikwidować pierwszą archidiecezję i metropolię w Gnieźnie. Nie wyraziła na to zgody Stolica Apostolska. Szukając kompromisu, obie strony zaakceptowały rozwiązanie polegające na tym, że jeden biskup na mocy unii personalnej będzie zarządzał diecezjami poznańską i gnieźnieńską. Od 1948 r., gdy kard. Hlond przeniósł się do Warszawy zaistniała unia personalna pomiędzy archidiecezją gnieźnieńską i warszawską. Dopiero od 1992 r. Gniezno ma swojego własnego biskupa, który mógł zająć się „z bliska” sprawami duszpasterskimi tejże archidiecezji. Właśnie w tym okresie mojego pasterzowania przypadły wielkie tysiącletnie rocznice: w 1997 r. –  śmierci św. Wojciecha, w 1999 r. – kanonizacji św. Wojciecha i w 2000 r. – słynnego Zjazdu Gnieźnieńskiego z pobytem cesarza Ottona III i Bolesława Chrobrego w Gnieźnie Kontynuacją tego zjazdu są kolejne Zjazdy Gnieźnieńskie o zasięgu europejskim, a nawet światowym. W tym roku, w dniach 12-14 marca odbędzie się kolejny, ósmy już zjazd, w 1010 rocznicę pierwszego Zjazdu Gnieźnieńskiego.

W okresie mojego pasterzowania mogłem też, co stanowiło powód mojej ogromnej radości, aż trzykrotnie przyjmować Ojca Świętego Jana Pawła II: w 1991 r. we Włocławku, w 1997 r. w Gnieźnie, w 1999 r. w Bydgoszczy. Oczywiście to były wzruszające, ważne i wyjątkowe dni. Ale liczniejsze i nie mniej ważne są te dni, kiedy w polu widzenia biskupa są parafie jego diecezji, codzienne kłopoty wiernych, praca proboszczów i wikarych. Z wdzięcznością myślę o wszystkich spotkaniach, czy to z okazji udzielania sakramentu bierzmowania czy wizytacji. Umacnia mnie w każdej chwili ta więź, którą tworzy diecezja modląca się za swojego biskupa, włączam się w nią moją modlitwą, także za wszystkie parafie i rodziny w Polsce.

 

Początki chrześcijaństwa na ziemiach polskich, jak i rodzenie się państwowości polskiej wiążą się z działalnością apostolską na tych terenach św. Wojciecha, jego przyrodniego brata św. Radzyma, jak i działaniami ówczesnego polskiego władcy Bolesława Chrobrego. Czy fakt, że każdy kolejny arcybiskup Gniezna będzie pełnił funkcję prymasa może mieć istotne znaczenie dla upowszechnienia wiedzy na temat dawnych kart polskiej historii związanej tak integralnie z tymi trzema postaciami?

– Wszystko czym jest i było Gniezno zawdzięcza ono męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Na relikwiach św. męczennika powstała pierwsza metropolia i także państwo polskie. Zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI zaznaczali, że tytuł prymasowski łączy się z Gnieznem, bo tu znajdują się relikwie historycznie  pierwszego Patrona Polski. Pomimo upływu wieków kult św. Wojciecha, a ostatnio także jego przyrodniego brata Radzyma Gaudentego jest ciągle bardzo żywy. W Gnieźnie powstał pierwszy kościół pod wezwaniem św. Radzyma, a także kaplica w podziemiach katedry z jego relikwiami, sprowadzonymi z Czech. Corocznie przyjeżdżają do Gniezna tysiące młodych ludzi z całej Polski i tu odbywa się poglądowa lekcja historii, bo np. Katedra Gnieźnieńska jest katedrą koronacyjną nie tylko Bolesława Chrobrego, ale także czterech innych królów polskich – Mieszka II, Bolesława II Śmiałego, Przemysława II i Wacława II. Tu młodzi odkrywają korzenie własnej tożsamości religijnej i narodowej, co ma niewątpliwie ogromne znaczenie w kontekście jednoczącej się Europy, Europy bez granic. Nie ma bowiem nic bardziej dramatycznego niż duchowa bezdomność, gdy ktoś nie może odpowiedzieć na podstawowe pytania: skąd pochodzi, kim jest i po co żyje na tej ziemi? Obecność prymasa w Gnieźnie będzie z pewnością widzialnym znakiem ciągłości historii naszej Ojczyzny i narodu. W tym sensie prymasostwo pośrednio przyczyni się do utrwalenia i rozpowszechnienia dawnych dziejów, o które Pani pyta. Wiadomo, że prymas kard. Wyszyński wszystkie swoje programowe mowy wygłaszał właśnie z Gniezna, by podkreślić jego symboliczny charakter.

 

Wydaje się w tej sytuacji oczywiste, że Gniezno powinno być miastem obligatoryjnie odwiedzanym, np. w czasie wakacyjnych wędrówek rodzin, którym leży na sercu patriotyczne i religijne wychowanie młodego pokolenia.

– Uważam, że tu powinien rozpoczynać się szlak rodzinnych czy szkolnych wypraw, i to nie tylko z racji historycznych. Tutaj bowiem jest kolebka i serce naszej narodowej tożsamości, zarówno jej wymiaru religijnego, jak i kulturowego.

 

Czy, zdaniem Księdza Prymasa, jest jakiś szczególny rys religijności, charakterystyczny dla tamtych, zamierzchłych już czasów, który wart byłby pielęgnowania współcześnie?

– Często powtarzamy: inne czasy, inni ludzie, inne obyczaje… Jednakże niepodobna budować przyszłości na tym tylko, co jest inne, nowe. Trzeba szukać tego, co jest własne, nieprzemijające, co stanowi najgłębszą istotę naszej tożsamości. Sądzę, że właśnie tutaj, w Gnieźnie, można się uczyć tego, co katolickie, uniwersalne, a jednocześnie nasze własne, specyficznie polskie. W nowej rzeczywistości europejskiej, jedno i drugie – otwartość i zakorzenienie są bardzo potrzebne. Znakiem ciągłości jest niewątpliwie także maryjny rys naszej pobożności, niezmienny od czasów św. Wojciecha i św. Radzyma, aż do naszych dni. Jego wyrazem może być kult Matki Bożej Wniebowziętej, która od samego początku patronuje archidiecezji, metropolii i całej Ojczyźnie.

 

Reprezentuję redakcję miesięcznika dla kobiet. Chciałabym zapytać Księdza Prymasa, jakie przesłanie w czasie tak nachalnie manifestującego się: sekularyzmu, konsumpcjonizmu czy feminizmu chciałby ksiądz prymas skierować do naszych czytelniczek?

– Powiedziałbym tak – drogie panie, nie ulegajcie zbytnio urokowi nowoczesności, bo wcale nie znaczy, że to, co nowoczesne jest najmądrzejsze i najlepsze. Starajcie się, bez względu na bieg wydarzeń w waszym życiu, z uporem i konsekwencją postępować za Chrystusem. Bądźcie głęboko przywiązane do pięknych polskich tradycji. Życzę wam sukcesów w pracy zawodowej, w której wasze kompetencje i wrażliwość są potrzebne, ale niech każda z was pamięta o swej najważniejszej roli – żony i matki, współtwórczyni szczęśliwej rodziny. Z woli Boga jesteście konieczną pomocą, bez której żaden mężczyzna nie stanie się prawdziwym mężczyzną.

Ilekroć odwiedzam seminarium, ilekroć spotykam się z klerykami, zawsze powraca do mnie myśl – jak wspaniałe są matki, które dają swoich synów Kościołowi, jaka to cicha, pokorna, niedoceniana wielka praca misyjna – matki współpracujące z Duchem Świętym w formowaniu przyszłych kapłanów. Tu wszystkie słowa pochwały i podzięki wydają się za małe.

Jako żony i matki uczcie więc nas wszystkich prawdziwej i pięknej miłości, bez której świat jest ciemny i trudny do zniesienia. Miejcie świadomość, że nikt inny nam tego dać nie może. W tym względzie jesteście jedyne, niepowtarzalne i niezastąpione.