MATKA ARCYBISKUPA

b_240_0_16777215_00_images_numery_10_178_2009_ok.jpgMATKA ARCYBISKUPA

Teresa Winek

 

Ewa Felińska, matka Zygmunta Szczęsnego, arcybiskupa Warszawy, była kobietą niezwykłą; Biblia nazywa taką kobietę mężną. Córka Zygmunta Wendorffa i Zofii z Sągajłłów urodziła się 26 grudnia 1793 roku. W wieku czterech lat straciła ojca, a od siódmego roku życia przebywała w domach bogatszych krewnych, gdzie pobierała nauki dostępne kobietom z ubogiej szlachty; była to sztuka czytania i pisania, konwersacja w języku francuskim, mierna gra na fortepianie i początki rachunkowości. Młoda dziewczyna, tęskniąca w samotności za życiem rodzinnym, miała, na szczęście, chłonny umysł i szeroko otwarte oczy; patrzyła więc na świat i zapamiętywała to, co zaobserwowała, by po latach przekazać tę wiedzę w pasjonujących pamiętnikach.

W 1811 roku została żoną Gerarda Felińskiego, brata Alojzego (popularnego w swoim czasie poety, autora dramatu Barbara Radziwiłłówna i autora słów pieśni Boże, coś Polskę…, napisanej na powitanie wielkiego księcia Konstantego, a uznanej później za hymn religijno-patriotyczny. Lata małżeństwa dla młodej Wendorffówny stały się pasmem nieustających trudów i cierpień. Zmuszana do ciągłego zmieniania miejsc zamieszkania (z powodu wojny 1812 roku, problemów majątkowych Felińskich, nieprzemyślanych decyzji męża), nigdzie nie czuła się u siebie i wciąż na nowo zaczynała budowanie domu; pewnie dlatego tak ceniła życie rodzinne. W początkowym okresie małżeństwa straciła czworo dzieci; cierpiała na poważne dolegliwości fizyczne i załamania nerwowe.

Doświadczenia te ukształtowały jej charakter i wraz z przełomem religijnym, jakiego doznała około 1820 roku, spowodowały, że Ewa Felińska stała się kobietą świadomą celu życia i własnych zadań, zahartowaną na niewygody bytowe i przeciwności losu, a w drugiej połowie życia — prawdziwą bohaterką. Lata dwudzieste przyniosły jej chwile szczęśliwego macierzyństwa, urodziła sześcioro dzieci, m.in. w 1822 roku Zygmunta Szczęsnego.

Po kilkunastu latach pomyślności znów jednak powiały przeciwne wiatry; w 1833 r. umiera Gerard Feliński. Ewa wydzierżawiła więc mężowski majątek Wojutyn, i wraz z dziećmi zamieszkała w Krzemieńcu, gdzie szybko włączyła się w działalność niepodległościową.

W 1838 roku została aresztowana za udział w spisku Szymona Konarskiego i po śledztwie w Wilnie i Kijowie skazana na osiedlenie się na dalekiej Syberii: w Berezowie, dokąd dotarła po kilku miesiącach podróży. We Wspomnieniach z podróży do Syberii i pobytu w Berezowie i Saratowie opisała szczegółowo swe życie w syberyjskiej wiosce, poświęcając sporo miejsca m.in. obyczajom Ostiaków oraz zesłańców.Po dwóch latach uzyskała zgodę na zamieszkanie w Saratowie, gdzie wkrótce spotkała się z córkami: Zofią i Pauliną oraz jej mężem. Podczas wakacji odwiedzali ją też synowie: Zygmunt, nazywany zawsze Szczęsnym i Julian, gimnazjalista.  Krótkotrwałe szczęście rodzinne zburzyła śmierć córki, troska o osieroconego wnuka i zięcia.

Trzy lata spędzone nad Wołgą zaowocowały zgromadzeniem nowych wiadomości o życiu ówczesnej Rosji. Uporczywie szukała także śladów Polaków, m.in. zesłanych filomatów, którzy, wzajemnie, troszczyli się o nią podczas jej przejazdu zesłańczym szlakiem.

 W Saratowie Ewa Felińska rozpoczęła swą pracę literacką, przyznając po latach, że podjęła się pisania, aby zarobić na wygnańcze utrzymanie. Najwięcej zainteresowania wzbudził debiutancki artykuł opublikowany w 1843 roku „Tygodniku Petersburskim”. Powstałe w następnych latach powieści obyczajowe: Hersylia, Pan deputat, Siestrzenica charakteryzują się wyrazistym przesłaniem moralnym i małą oryginalnością; Są natomiast obrazem rozkładu życia społecznego Polaków w sytuacji niewoli.

Zasadniczą część spuścizny pisarskiej Ewy Felińskiej stanowi siedem tomów wspomnień obejmujących okres od najwcześniejszego dzieciństwa do 1821 roku i czas zesłania. Zwłaszcza relacja z lat 1839-1844 wciąż zasługuje na uwagę, dowodzi bowiem wrażliwości pisarki na świat, w którym się znalazła z konieczności, i w którym potrafiła dostrzec zarówno ludzką nędzę, jak też miłość i godność. W pamiętnikach nieustannie zestawiała bieżące życie polskie ze światem z dzieciństwa i młodości. Nie apoteozowała przeszłości, ale dostrzegała różnice poziomu i stylu życia; niepokoiła się marnotrawstwem zarówno indywidualnej własności, jak i dóbr narodowych.

Kiedy znów znalazła się na Wołyniu, realizowała wcześniejszy model życia: zajmowała się gospodarstwem, wychowywała młodsze dzieci, pisywała do prasy. Zyskała szacunek nie tylko sąsiadów, ale i następnego pokolenia. Piotr Chmielowski napisał, że „Była obywatelką w całym znaczeniu tego wyrazu”. Swe Pamiętniki zadedykowała dzieciom, jako najcenniejszy dar: pamiątkę życia rodzinnego i tradycji narodowej, pisząc we wstępie:

„Jak już nie będę pomiędzy wami, dzieci kochane, niech te wspomnienia zatrzymają mię jeszcze przy boku waszym, niech przez nie odżyję na nowo w pamięci waszej, niech wtenczas, kiedy kamień grobowy przedzieli nas na zawsze, za ich pośrednictwem wejdziemy od czasu do czasu w społeczeństwo ducha. Zapisuję wam myśl moją, życie moje całe, tak jak część jego większa dla was była poświęcona. To mój dar ostatni: więcej wam nic dać nie mogę prócz modlitwy i błogosławieństwa”.

Zmarła w 1859 roku. Nie doczekała dni, kiedy jej syn został metropolitą warszawskim. Nie mogła mu towarzyszyć ani w straszliwej kalwarii warszawskiej, ani w trwającym dwadzieścia lat wygnaniu do Jarosławia nad Wołgą. Niewątpliwie jednak dzieliła z nim przywołane wyżej „społeczeństwo ducha”.