Kroki, które ratują

b_240_0_16777215_00_images_numery_6_(195)_2011_okl.jpgKroki, które ratują

 

− Jeśli konflikt możemy porównać do gorączki w organizmie, to kryzys jest jak sytuacja przedzawałowa – wyjaśnia psycholog ks. dr Władysław Szewczyk z Wydziału Studiów nad Rodziną UKSW w Warszawie. A wtedy sprawa staje się naprawdę poważna...

 

Kamila Tobolska

 

Człowiek będący w kryzysie przeżywa stały dyskomfort psychiczny, silne napięcie emocjonalne, które odbiera umiejętność racjonalnego myślenia, a także niepokój, lęk i złość. Brakuje mu poczucia bezpieczeństwa. − Kryzys w małżeństwie może doprowadzić do sytuacji, w której mąż lub żona mówią: już dłużej nie mogę, decyduję się na odejście – zauważa ks. dr Władysław Szewczyk, dodając że dramat rozpadu małżeństwa czasem dokonuje się nagle, np. po odkrytej zdradzie, albo stopniowo, w wyniku narastającej kumulacji pretensji.

 

Aby towarzyszyć rodzinie

Na szczęście, kryzys można jednak przezwyciężyć, a formy pomagania małżonkom, którzy przeżywają trudności są różnorodne. Począwszy od poradnictwa, które przeznaczone jest dla osób „zdrowych”, poszukujących jedynie porady, przez mediację mającą na celu doprowadzenie do zgody, psychoterapię – potrzebną, gdy problemy małżonków mają głębokie źródła i przyczyny, aż po uzdrowienie duchowe, które może być owocem uczestnictwa w spotkaniach modlitewnych.

Większość z nich stosowana jest w działającej od 30 lat w Tarnowie Poradni Specjalistycznej „Arka”. Gdy w 1981 r. ukazała się posynodalna adhortacja apostolska Familiaris Consortio (z łac. wspólnota rodzinna) ks. Szewczyk wyczytał w niej, że „Kościół towarzyszy rodzinie w jej drodze”. − Ta droga bywa przecież różna, z kryzysami, konfliktami, zmartwieniami. Trzeba w takim razie pomagać małżonkom, którzy przeżywają kryzys i nie wiedzą, jak sobie poradzić z problemami, również dotyczącymi ich dzieci. I dlatego powstała „Arka” – opowiada ks. Szewczyk, założyciel tej poradni. Dyżury pełnią w niej psycholodzy, pedagodzy, prawnicy i kapłani, a w Bochni, Dębicy, Mielcu i Nowym Sączu funkcjonują jej terenowe oddziały.

 

Zawczasu pomóc małżeństwom

Ks. dr Władysław Szewczyk zbierał doświadczenia przez lata: prowadzenia poradni, pracy naukowej i duszpasterzowania rodzinom. Przed dziecięciu laty zaowocowało to stworzeniem niecodziennej formy poradnictwa w sytuacjach małżeńskiego kryzysu, a inspiracją do tego była pewna wyjątkowa rozmowa. − Przyszła do mnie studentka i powiedziała, że chce u mnie pisać pracę magisterską. Zapytałem na jaki temat? Odpowiedziała, że o DDRR – mówi ks. Szewczyk. − Nie miałem pojęcia co to znaczy, więc wyjaśniła mi, że chodzi o syndrom dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców. Pomyślałem wtedy, że trzeba zrobić wszystko, aby zawczasu pomóc małżeństwom w kryzysie tak, żeby były wierne przysiędze małżeńskiej i nie łamały swojego szczęścia i szczęścia swoich dzieci – tłumaczy ks. Szewczyk. Korzystając więc z własnych doświadczeń, ale także z fachowej literatury stworzył Model Pięciu Kroków. Pomaga on małżonkom, którzy nie wiedzą, jak poradzić sobie z kryzysem, który ich dotknął. W poszukiwaniu pomocy do „Arki” zazwyczaj przychodzi jedna osoba, żona lub mąż. – Po wstępnym rozpoznaniu problemu proszę, aby zachęciła partnera do wspólnej wizyty. I w 95 procentach to się udaje – wyjaśnia psycholog.

 

Na drodze do wyjścia z kryzysu

Tym, którzy decydują się na przejście Modelu Pięciu Kroków ks. Szewczyk mówi na powitanie, że przy dobrej woli z ich strony, możliwe są cuda. – Ale jednocześnie zastrzegam, że jeśli nie ma dobrej woli, to nawet cuda nie pomogą. I uświadamiam, że ja mogę jedynie pomóc rozpocząć pracę nad uzdrowieniem małżeństwa – zaznacza ks. Szewczyk. Terapeuta proponuje parom pięć około 90-minutowych spotkań, odbywających się co 2 tygodnie. Stanowią one pięć kroków na drodze do wyjścia z kryzysu. Podczas każdego z nich stawia małżonkom pytanie i prosi, aby każde z nich z osobna napisało na nie odpowiedź. − Myśl napisana na papierze, i to równocześnie przez obie strony, stwarza korzystne warunki dla spontanicznej szczerości i otwartości. Słowa nie są bowiem reakcją na to, co powiedział współmałżonek, ale prawdziwym dzieleniem się swoim wnętrzem – tłumaczy ks. Szewczyk. Zanim małżonkowie zaczną czytać to, co napisali, terapeuta prosi, aby sobie nie przerywali. Dopiero po wzajemnym uważnym wysłuchaniu przychodzi czas na konfrontację i wyjaśnienia.

 

Nie znajdując innego wyjścia

Wśród wielu par, które skorzystały w tarnowskiej „Arce” z terapii przy pomocy Modelu Pięciu Kroków byli Alina i Roman. Małżeństwo to miało wówczas 9-letni staż i troje dzieci w wieku 8, 6 i 3 lata. Oboje pracowali, Alina na pół etatu. Dorywczo pomagała im babcia, a dziadkowie ze strony męża jedynie „odświętnie”. Zdaniem Aliny, Roman nie angażował się w prace domowe i w wychowywanie dzieci. Twierdziła, że zostawał w pracy po godzinach, aby uniknąć zajmowania się domem. – Skargi Aliny często brzmiały: „Ciebie nic nie obchodzi, w niczym mi nie pomagasz!”. W odpowiedzi Roman mówił: „Przesadzasz, nie wiem, o co ci chodzi!”. Doszło do tego, że Alinie zdarzało się rzucić w nerwach: „Tak dalej być nie może, rozejdźmy się!” – opowiada ks. Szewczyk. Ale Alina postanowiła poszukać pomocy w poradni. Następnym razem pojawili się w niej już oboje.

 

Co tam będę pisał...

Pierwszy, podejmowany przez małżonków krok terapii ma sprawić, aby oboje dostrzegli to, co ich dawniej łączyło i co ich łączy nadal. – To budowanie wzajemnej akceptacji i szacunku. Gdy ich zabraknie, następuje stopniowa erozja związku – stwierdza ks. Szewczyk. Pytanie, które małżonkowie mają za zadanie rozwinąć brzmi: „Cenię mojego męża, żonę za...?”. − Alina, tak jak większość kobiet, szybciej napisała odpowiedź. Roman prawie ocierał pot z czoła, trudno mu było dobrać słowa. Stwierdził: „Przecież ja to wiem, co tam będę pisał”. Wtedy zapytałem, czy jest pewien, że jego żona o tym wie? Zmobilizował się więc i gdy Alina wysłuchiwała napisanych przez męża słów stwierdziła, że nigdy nie słyszała od niego takich miłych rzeczy – opowiada psycholog. Po każdym z kroków małżonkowie otrzymują także zadanie domowe. Praca pomiędzy spotkaniami jest bowiem bardzo ważna i stanowi istotny element terapii. Na kolejnym spotkaniu żona i mąż dzielą się jej wynikami z terapeutą.

 

Być razem mimo wszystko

Kolejny krok dotyka przestrzeni zranień i konfliktów. Małżonkowie piszą: „Mam żal, pretensje do mojego, męża, żony, o to, że...” – Obojgu, Alinie i Romanowi poszło łatwo. Pisali szybko i dużo. Kiedy potem odkrywali przed sobą przyczyny swoich problemów, ona płakała, a on krzyczał. Nie przeszkadzałem im jednak, potrzebna bowiem jest eksplozja emocji – tłumaczy psycholog. Po dwóch tygodniach następuje wyrażenie swoich potrzeb. − Kiedy pisali: „Oczekuję od ciebie, że...”, było wyraźnie widać, że jest to dla nich dość jasne i proste. Natomiast zdecydowanie trudniejszy był kolejny, czwarty krok, który jest niezmiernie ważny – zauważa ks. Szewczyk. Tutaj obie strony określają granice swoich ustępstw i decydują się przebaczyć, a zadanie im stawiane brzmi: „Ze swej strony konkretnie obiecuję, postanawiam...”. Na koniec przychodzi czas na określenie przestrzeni kompromisu. Małżonkowie ustalają: „Na co zgodziliśmy się wspólnie i jak będziemy to konkretnie realizować”. − Alina i Roman ustalili, m.in. podział obowiązków domowych, to, jak będą spędzali wolny czas, ale też, jak będzie wyglądało życie religijne ich rodziny – mówi terapeuta, i dodaje, że ci małżonkowie po przejściu pięciu kroków zapewne umieli już sobie radzić w trudnościach, które są przecież nieodłączną częścią życia. – Mam także nadzieję, że pamiętają o częstym rozmawianiu ze sobą, modlitwie i mają wolę bycia razem mimo wszystko – podsumowuje ks. dr Władysław Szewczyk.

 

Autorka jest dziennikarką „Przewodnika Katolickiego”