Polak Roku w Belgii

b_240_0_16777215_00_images_numery_9_177_2009_ok.jpgPolak Roku w Belgii

Bożena Rytel

 

Polak Roku 2008 w Belgii – to drugi już w historii prestiżowy konkurs, organizowany przez Ambasadę RP w Belgii. Celem konkursu jest wyróżnienie osób aktywnych w środowisku polonijnym, którzy jednocześnie są dobrze zintegrowani z belgijską rzeczywistością. Żyją tam i pracują, dbając o dobry image Polaków za granicą, a w związku z tym stanowią przykład dla innych emigrantów.

Laury zdobywać można było w pięciu kategoriach; w dziedzinie kultury, medycyny, przedsiębiorczości w biznesie, działalności społecznej. Ostatnią kategorię – młody Polak – zarezerwowano dla osób do lat 30, wyróżniających się aktywnością, zaradnością, inicjatywą i ich konkretnymi efektami na terenie Belgii.

 

 

Hanna Drzewiecka zwyciężczyni w dziedzinie kultury

 

Zwycięski laur Polki Roku 2008 zdobyła w kwietniu 2008 roku Hanna Drzewiecka –skrzypaczka, solistka i kameralistka, koncertująca w najlepszych salach Europy. Współzałożycielka Stowarzyszenia Polish Expad Network  Belgium, promującego kulturę polską i polonijną w Belgii.

Pani Hania przyznała, że wiedziała o nominacji do konkursu i to stanowiło dla niej już duże wyróżnienie. W tym konkursie kandydaci sami się nie zgłaszają, tak jak w muzycznych, tylko typuje ich np. instytucja polonijna albo grupa osób, która uważa, że dany nominowany kandydat wybija się zawodowo w określonej dziedzinie. Hannę Drzewiecką typowała Polska Macierz Szkolna, oraz grupa osób prywatnych.

W dziedzinie kultury nominowanych było kilkanaście doświadczonych i interesujących osób; muzycy, działacze kulturalni. Nie sądziła więc, że zostanie laureatką. Mimo to musiała na uroczystą galę przygotować, tak jak zresztą wszyscy nominowani, przemówienie w czterech językach; po francusku, angielsku, flamandzku i po polsku. Kiedy wyczytano jej imię i nazwisko, jako zwyciężczyni w dziedzinie kultury, przez długą chwilę nie mogła otrząsnąć się z wrażenia i paraliżującej ją tremy. Choć ze sceną pani Hania jest oswojona, ale jako skrzypaczka-muzyk. Błyskawicznie uświadomiła sobie, że teraz, podczas gali w pięknej sali College St. Michel, nie będzie grać, tylko mówić.To zupełnie inna opcja, dlatego ogarnęło ją przerażenie. Musiała jednak zdobyć się na odwagę. Przemówiła w czterech językach. Zaznaczyła rolę kwartetu „Kryptos Quartet” w osiągnięciu tego lauru, podkreśliła trud pracy organizatorów gali, no i udało się! Aczkolwiek było takie małe „ale”. Pragnęła po polsku podziękować rodzinie za swoje sukcesy, ale – jej zdaniem – już dłużej mówić nie wypadało. Zakończyła zwykłym „dziękuję”, a mieściły się w nim wszystkie emocje i wdzięczność dla tych, których kocha.

 

Tego kwietniowego wieczoru

 

Było uroczyście – kierownik wydziału konsularnego Ambasady RP w Belgii, Piotr Wojtczak, zamykając część oficjalną imprezy powiedział do tłumnie zgromadzonych na gali gości, w tym przedstawicieli środowisk belgijskich, że praca ludzi, którzy przebywając za granicą, dokonują wysiłku integracji, pielęgnując równocześnie swoje korzenie, zostaje uhonorowana. Później uroczystość umilali, zaproszeni specjalnie na tę okazję z Krakowa artyści kabaretu Loch Camelot i Grupa MoCarta.

 

Pani Hania i jej rodzinne klimaty

 

Mieszka w Belgii od 15 lat. Nie oczekiwała, że tu zostanie, wyjdzie za mąż, dostanie pracę. Wręcz tego nie chciała. Wychowana w wielodzietnej rodzinie w Bydgoszczy preferowała swojskie rodzinne klimaty. Ciągle przy tym doskonaliła swój warsztat techniczny jako skrzypaczka. Muzyka towarzyszyła jej od dzieciństwa. Tata był muzykiem, trzy siostry również. Wspólne muzykowanie w tej rodzinie nie było więc niczym nadzwyczajnym, nie mówiąc już o świętach Bożego Narodzenia. Tata wcześniej przygotowywał aranżację kolęd, dostosowując ją do poziomu muzycznego córek. Pamięta swoje pierwsze muzykowanie z siostrami, kiedy grała na pustych strunach skrzypiec pierwszym palcem. Już wtedy tata napisał dla niej partię, żeby mogła grać razem z siostrami. Robił to wspaniale, pani Hania myśli o wydaniu tych aranżacji, bo są proste, ale niezwykłe, chociażby ze względu na harmonię...

Teraz wspólne muzykowanie jest prawie niemożliwe, każda z sióstr ma swój dom w innym mieście, taty już nie ma. Została mama, lekarka – pediatra, dzięki której wszystkie siostry otrzymały pełną edukację muzyczną. Tata tak o to nie zabiegał. Ale to co niemożliwe czasami się realizuje. Na początku sezonu muzycznego w przyszłym roku przyjedzie do pani Hani siostra Kasia, wiolonczelistka. Będą grały koncert podwójny Bramsa z orkiestrą w Brukseli. Koncert jest zaplanowany, Ambasada RP, o tym wie. Wkrótce pojawią się afisze.

 

Lawina „jak z płatka”

 

Pani Hania przyjechała do Belgii po studiach muzycznych w klasie skrzypiec, które ukończyła w Warszawie. Co roku, zresztą jako studentka, jeździła na rozmaite kursy i warsztaty muzyczne, organizowane albo w Polsce, albo za granicą. Wiedziała, że są one niezbędną strawą dla artysty muzyka. Po studiach – tak los pokierował – powie, znalazła się w Belgii, w Spa na kolejnym kursie muzycznym. Poznała wtedy profesora z Konserwatorium Królewskiego w Brukseli, Thanosa Adamopoulosa, który zainteresował się jej grą i zaproponował, żeby zdawała egzaminy do konserwatorium, tak na rok lub dwa, w celu dalszego szlifowania talentu.

Pani Hania przyzna, że w każdym kraju są inne metody, podejście do techniki grania i to ją właśnie fascynowało jako młodego muzyka. Zdała do Konserwatorium Królewskiego w Brukseli i studiowała tam dwa lata. W tym czasie nie tylko wiele się nauczyła, ale również poznała środowisko muzyczne, chodziła na koncerty, zaczęła grać w orkiestrach i w małych kameralnych zespołach. Wygrała też konkurs „Tenuto” organizowany przez Telewizję Belgijską. Główną nagrodą był koncert z orkiestrą Radia Flamandzkiego.

Po konkursie „Tenuto” zauważono Panią Hanię w środowisku. Zaproponowano jej stałą pracę w orkiestrze kameralnej w Antwerpii, poza tym liczne koncerty. Wyszła za mąż za syna profesora, który na samym początku zwrócił na skrzypaczkę uwagę, i na stałe osiadła w Belgii. W orkiestrze w Antwerpii Pani Hania poznała wiolonczelistę, Anthonego Grugera, który miał polskie korzenie i podobnie jak ona żył muzyką, marząc o założeniu małego zespołu kameralnego. Pomysł i marzenia zaczęły nabierać konkretnych kształtów. Na początku grali w trio: fortepian, skrzypce, wiolonczela, a w 2002 roku założyli kwartet smyczkowy „Kryptos Quartet” (dwoje skrzypiec, altówka, wiolonczela). To właśnie ten belgijski kwartet ciągle się rozwija i zdobywa coraz większą popularność w świecie muzycznym. Współpracuje z innymi znanymi kwartetami, nagrywa dla radia i telewizji. Kryptos Quartet koncertuje nie tylko w Belgii, ale m.in. we Francji, w krajach Beneluksu, w Niemczech. Poniekąd uwieńczeniem dotychczasowej pracy muzyków z Kryptos Quartet było zajęcie II miejsca w 2008 roku na Międzynarodowym Konkursie Kwartetów Smyczkowych, im. Dymitra Szostakowicza w Moskwie. Jako pierwszy belgijski kwartet „Kryptos Quartet” otrzymał na tak prestiżowym konkursie nagrodę. To był sukces, który otwiera kolejne drzwi do kolejnych sal koncertowych. No i między innymi spowodował otrzymanie przez panią Hanię tytułu Polki Roku 2008 w dziedzinie kultury. Tytuł ten otrzymała również za

 

Promowanie polskiej kultury

 

Kulturę polską zaczęła promować parę lat temu, kiedy przystąpiła do klubu Polish Expat Network Belgium – organizacji skupiającej Polaków i sympatyków Polski. Nacisk kładziono tam na promowanie kultury polskiej na zewnątrz, w środowisku międzynarodowym belgijskim. Organizowano spotkania, wystawy czy np. koncerty, które były wykonywane przez Polaków żyjących w Belgii. Chodziło o to, aby wizerunek Polaka przedstawić pozytywnie, jako twórcy, aby dowiedziano się, że Polak może ubogacić twórczo kraj, w którym się znalazł. Na bardziej uroczystych spotkaniach prezentowano np. zespół góralski „Czarna Góra” z Limburga, polskie tradycje, polską kuchnię. Ponieważ do Polish Expat Network Belgium należą ludzie z różnych środowisk zawodowych, na tego typu spotkania przyprowadzali Belgów z tych środowisk. W miłej i twórczej atmosferze Belgowie poznawali więc pozytywny wizerunek Polaka. Następowała przy tym integracja kulturowa.

 

Refleksje

 

Rozmawiałam z Pania Hanią w podbrukselskim ogrodzie. Wokół panowała przenikliwa cisza, spotkanie umilały zapachy lata; kwitnąca lawenda, skoszona świeżo trawa, białe naparstnice. Przygrzewało słońce. Po rozmowie spieszyła na próbę. Ćwiczy po kilka godzin dziennie. – To ciężka praca – przekonuje mnie – z właściwym jej uśmiechem, jakbym o tym nie wiedziała. A kiedy już poszła, przypominam sobie, co powiedziała o życiu w środowisku artystycznym. Po prostu – bez wiary nie dałaby rady...