„Życie jest jak płonący dom…”

b_240_0_16777215_00_images_numery_5__204_2012_okl.jpg„Życie jest jak płonący dom…”

 

z Ewą Polak-Pałkiewicz rozmawia Maria Wilczek

 

 

Napisałaś, Ewo, interesującą książkę „Patrząc na kobiety”. Jak zrodził się pomysł sięgnięcia po taki właśnie temat?

– To nie przypadek, że na okładce mojej książki jest fotografia młodej kobiety z 1922 roku. W tamtej epoce sztuka fotografii koncentrowała się na tym, by wydobyć to, co znajduje się we wnętrzu człowieka. Tak fotografowie patrzyli na kobiety. Z namysłem. Nie jak na atrakcyjne obiekty, które trzeba „dobrze sprzedać”. Wiedzieli, że światło jest wielkim artystą, którego trzeba nade wszystko zatrudnić, by twarz człowieka nie utraciła głębi, niepowtarzalności, tajemnicy. Fotografia była sztuką, dziś to podejście jest coraz rzadsze.

 Zawsze szukam ludzi, których twarze wyrażają ich duchowy świat .Każda z moich bohaterek to nade wszystko osoba wewnętrznie skupiona, żyjąca intensywnym życiem duchowym. Zdolna do refleksji, zadająca sobie pytania. Przede wszystkim pytania o to, do czego została wezwana przez fakt, że Bóg dał jej życie i obdarzył kobiecą naturą, co jest jej powinnością. Nie zaś, co ma robić, żeby mieć sukces, czy żeby być szczęśliwą, spełnioną itd. A więc, nade wszystko: czym jest jej kobiecość? Dopiero potem przychodziło pytanie, jak ma wypełnić swoje powołanie. I właśnie wypełnienie powołania owocuje tym, co określamy mianem szczęścia. Zewnętrzna aktywność – czasami naprawdę imponująca – moich bohaterek, kobiet w swoim rodzaju niezwykłych, odzwierciedlała ich bogactwo duchowe, ale nie zastępowała go, jak to dziś często się dzieje. Święte, królowe, służące, konspiratorki, projektantki mody, wielkie damy i skromne nauczycielki, bohaterki książki – wszystkie ocaliły skarb kobiecości, nie roztrwoniły go, nie rozmieniły na drobne, choć był stale zagrożony. Zrozumiały, że kobiecość jest wielką misją duchową, pełnioną w świecie. Kobiecość może wiele zmienić.

 

Piszesz w swej książce o kobietach świadomych swej misji obrony wartości, wcielania ich w przestrzeń rodzinnego domu. Piszesz o kobietach wiary i czynu, które wychowały pokolenie ludzi wiernych Bogu i Polsce. Czy nie obawiasz się, że życie, postawa tych kobiet, mogą się wydawać, szczególnie młodym czytelniczkom, nieprzystawalne do współczesności, która preferuje inne modele życia?

– Świadomość kim się jest – to wielki przywilej i ma ona charakter ponadczasowy. Kobiety, których twarze i postawy odzwierciedlają wewnętrzne piękno, istnieją zawsze, w każdej epoce. Dziś jednak to nie one są bohaterkami filmów, modnych powieści, reportaży w wysokonakładowej prasie. Nie one przykuwają uwagę. Nie o nich się mówi. Niemniej, każde spotkanie z taką osobą podbudowuje nadzieję. Miałam szczęście wiele takich osób spotkać osobiście. Ideał, jaki wyraża życie takich kobiet to ideał kobiecości, uosobiony przez Maryję, virgo, sponsa et mater. Ideał dziewiczości, oblubieńczości i macierzyństwa. Duchowego i fizycznego. Przez współczesność zostały te ideały wyśmiane i odrzucone, kobietom wmawia się, że muszą być jak mężczyźni. A przede wszystkim narzuca się im egoizm w wielu wyrafinowanych postaciach. Przekonuje się je, że najlepiej zrealizują się poza domem, poza rodziną, odrzucając postawę służby na rzecz walki o najlepsze kąski. Najważniejszym punktem odniesienia dla wielu kobiet stała się zawodowa czy artystyczna kariera, brylowanie w świecie, osobisty prestiż, pieniądze, nienaganna sylwetka, zdrowie, uroda, rozrywka. To nie jest świat kobiecy. To nie są dążenia, które mogłyby jakąkolwiek kobietę uczynić naprawdę szczęśliwą. Nie chcę powiedzieć, że dbanie o zdrowie czy wygląd zewnętrzny to są jakieś rzeczy naganne, czy zupełne marginalia w życiu kobiety. Oczywiście, tak nie jest. Ale one nie mogą przesłaniać tego, co naprawdę ważne i nie mogą być treścią życia, jak to się dziś dzieje w wielu wypadkach. Kobiety, poddane dziś ogromnej presji reklamy i mediów, często nie odróżniają, co jest tylko środkiem, a co prawdziwym celem. Staram się pokazać w mojej książce, że kobieta jest szczęśliwa, gdy odkryje swoją prawdziwą naturę, która jest rzeczą poważną – darem od Boga. I to właśnie łączy moje bohaterki, postacie żyjące współcześnie, artystki, wychowawczynie, pielęgniarki, harcerki, a także historyczne: ziemianki, panie z dworów i pałaców i zwyczajne uczennice. Nie rodzaj zajęcia jest tu istotny, nie on je wyróżnia. Naprawdę godne uwagi jest to, że w sytuacji rodzinnej i w roli społecznej, jaka im przypadła w udziale (czasem były to sytuacje zupełnie ekstremalne), wszystkie pozostały matkami, duchowo lub fizycznie, wszystkie rozumiały, czym jest ideał dziewictwa i oblubieńczości. Zapatrzone w Niepokalaną zrozumiały swoją misję, kobiece powołanie. Dlatego nie były niewolnicami uczuć, wrażeń i nastrojów. Pracowały przede wszystkim ich umysły, wola i serce.

 

Wierzysz więc w zdrowy rozsądek i wrażliwość Polek, które nie bacząc na feministyczne manifesty i nowinki pozostaną wierne ewangelicznym przekazom…

– Oczywiście, moje bohaterki nie żyją w izolacji, w jakimś sztucznym świecie, poza aktualnym kontekstem cywilizacyjnym i kulturowym. Głównym problemem, z jakim borykają się dziś zarówno kobiety, jak i mężczyźni jest zanik myślenia w perspektywie szerszej niż doczesna. Punktem odniesienia dla większości ludzi stała się wyłącznie doczesność. I to przede wszystkim pojmowana na sposób konsumpcyjny. Nawet rodzina staje się czymś w rodzaju dobra konsumpcyjnego, młodzi ludzie kalkulują, czy im się opłaci zakładać rodzinę, pytają: co ja z tego będę miała. Tu, na ziemi mają znajdować się rzekomo wszystkie cele, jakie człowiek sobie powinien stawiać, tutaj znajduje się kres wszystkich dążeń i aspiracji. Poza doczesnością nie ma nic, co mogłoby człowieka naprawdę interesować, ku czemu by się zwracał, co by go inspirowało. Zwróćmy uwagę, czego sobie ludzie najczęściej życzą (także katolicy) podczas świąt: „Przede wszystkim zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze”, „dobrej pracy”, albo: „znalezienia wreszcie pracy”, „założenia rodziny”, „dobrej rodziny”, „żeby się jak najlepiej układało w rodzinie” etc. Czy nie świadczy to o zaniku głębszej refleksji? Ludzie wierzą – jak myślą i myślą tak – jak wierzą: jak będziesz zdrowy, to wszystko się ułoży. Jak będziesz miał rodzinę, będziesz szczęśliwy i „spełniony”. Jak będziesz miał pracę (dobrą!), to życie będzie się słało po różach. Te wszystkie dobra są oczywiście potrzebne człowiekowi, bez wątpienia są ważne. Ale nie najważniejsze. A dziś one stają się bożkami. To, co najważniejsze zniknęło z horyzontu naszych odniesień. A właśnie ta inna, wieczna perspektywa inspirowała kiedyś katolickie matki i ojców, dziewczyny i młodych chłopców do postaw, które dziś zadziwiają. Do bohaterstwa, do zapomnienia o sobie. To nie był wynik postawy uczuciowej czy tylko tradycji. Dla tych ludzi naprawdę liczył się Bóg. Marzyli o niebie. Wiedzieli, że tam jest życie realne. Czas,jaki spędzamy  na ziemi, jest tylko próbą. Jeżeli zdolni byli do postaw, które nam dzisiaj wydają się niewyobrażalne, bo jesteśmy zbyt uwikłani w sprawy materialne, polityczne czy uczuciowe – to dlatego, że mieli prawidłowe wyobrażenie o sprawach wiecznych. Największą „intelektualistką” spośród moich bohaterek nie jest osoba z cenzusami, nie jest to żadna z wykształconych starannie pań z salonów Krakowa czy Lwowa, lecz krakowska służąca, Aniela Salawa, żyjąca na przełomie XIX i XX wieku. Już jako młoda dziewczyna była kimś logicznie i precyzyjnie myślącym. Całe życie czytała książki z dziedziny duchowej. Dla niej niebo nie było abstrakcją czy poezją, ale miejscem, gdzie przebywali jej przyjaciele, święci, z którymi obcowała na co dzień. A jednocześnie nie była przecież abnegatką. Nie zaniedbywała niczego z tego, co zostało jej powierzone, była „ideałem służącej”. A przy tym dbała o siebie z całą naturalnością i prostotą, a zarazem z ogromną kulturą, pięknie się wysławiała. Nie uciekała w fantazje i sny. Przeciwnie, jej życie było pełne ładu i blasku. Myślę, ze mogłaby być wzorem dla niejednej współczesnej dziewczyny.

 

Jakie wskazówki mogłyby dać bohaterki Twojej książki współczesnym kobietom, które pragną przeżyć swe życie twórczo i szczęśliwie. I jakie sugestie chciałyby przekazać decydentom różnych szczebli, od których zależy udzielanie kobietom koniecznej pomocy w wypełnianiu ich posłannictwa.

– W mojej książce zastanawiam się, dlaczego część kobiet tak łatwo staje się łupem ideologii feministycznej, która wmawia im, że ich poddanie się mężowi, służba rodzinie – to upodlenie, upokarzające jarzmo, które powinny odrzucić i „realizować się” poza rodziną, albo kształtować ją wyłącznie według swoich wyobrażeń, nie zważając na męża i ojca. Ten zamęt w zakresie ról kobiecych, męskich, rozeznania swojego powołania, które pochodzi od Boga, jest spowodowany – paradoksalnym w naszej cywilizacji, tak bardzo technicznej, uprzemysłowionej i naukowej – odrzuceniem rozumu. Rozumu pojmowanego głębiej niż tylko zdolność panowania nad rzeczami, rozumu traktowanego jako zdolność zgłębiania istoty rzeczy oraz przylgnięcia do nich własną wolą. (Jak powtarza często kardynał Giaccomo Biffi, cytowany przez Vittorio Messoriego, utrata rozumu jest czymś groźniejszym niż utrata wiary…). Moja książka jest właśnie próbą zainteresowania kobiety istotą kobiecości. Kobiecości, która nie jest rzeczą dostępną na każdym rogu, w supermarkecie dóbr i idei. Ona jest, powtórzmy, darem Stwórcy, darem który może stać się wielkim skarbem w ręku kobiety, gdy go rozpozna i doceni. Darem zdolnym odrodzić rodzinę, Polskę i świat. Takie przesłanie kierują moje bohaterki do czytelników książki, w tym do osób, które kształtują politykę społeczną.

Dziś wypowiada się publicznie wiele szkodliwych głupstw na temat kobiet i rodziny. Zagubiliśmy jasne pojęcia, zdefiniowane raz na zawsze i wiecznie obowiązujące prawdy. Dziś wielu ludzi na wyższych szczeblach społecznej hierarchii czuje się w jakiś sposób zmuszonych do czynnej obrony poglądów i opinii „modnych”, zależnych od sezonowego targowiska idei, które krążą w mediach. Często przez zwyczajny snobizm. Kłamstwo nie jest już nazywane kłamstwem i piętnowane jako szkodliwe dla ładu moralnego społeczeństw. Taki stan rzeczy zachęca do coraz śmielszych poczynań nie tylko feministki z tytułami naukowymi, ale burzycieli ładu we wszystkich dziedzinach.Wierzę jednak w zdrowy rozsądek Polek. Kobiety polskie niosą w swojej wierze, w której tak wielką rolę odgrywa przywiązanie do Matki Bożej, wielką prawdę o kobiecości zdolnej odrodzić świat. Niosą ją także „w swoich genach”, w historiach rodzinnych, w dziełach sztuki, z którymi obcują od najmłodszych lat (jak kolędy, pieśni, polskie opery narodowe, malarstwo, baśnie, Trylogia etc.), a które powstały na polskiej ziemi. Tych duchowych treści nie da się z polskiej świadomości wymazać.

 

Zapytam jeszcze jakie, Twoim zdaniem, ważne zadania stoją dziś przed polskimi kobietami, które chciałyby pozostać wierne wskazaniom swoich antenatek.

 – Myślę, że głównym naszym zadaniem – dziś tak samo jak we wszystkich epokach historycznych – jest zdobycie przeświadczenia, że jako ludzie jesteśmy całkowicie zależni od Boga. I życie tym przekonaniem. Dzisiaj ludzie są często przeświadczeni, że są kimś nadzwyczajnym, że mogą i powinni żyć według własnych zamysłów i mają ogromne poczucie własnej wartości. To jedna z przyczyn obecnego kryzysu rodziny, małżeństwa, kobiecości. Także wiele wartościowych skądinąd kobiet, obdarzonych wieloma talentami, nie rozpoznaje już swoich miejsc wśród bliźnich. Uważają, że zajmują miejsca poślednie, że powinny im przypadać miejsca lepsze, „wyższe”. Do nich także kieruję moją książkę, w nadziei, że pomoże im odzyskać skarb tak często dziś zapominanej cnoty pokory. Tak wspaniale zdobiącej Maryję, Matkę Bożą.

Bo pokorny to ten, jak pisał Zbigniew Herbert, „który pragnie źródła”. A życie jest jak płonący dom. Wynieść z niego trzeba największy skarb…

Pokora, uznanie swojej zależności od Boga owocuje życiem pełnym i szczęśliwym, pomimo wielu trosk i dramatów, których każdy z nas doświadcza. Taka wiara zdolna jest uleczyć człowieka i odbudować cywilizację, w której kobiety są kobietami, mężczyźni mężczyznami, rodziny rodzinami. Życie przeniknięte miłością i zaufaniem do Boga – dlatego, że Bóg jest nieskończonym Pięknem i jest nieskończenie dobry – jest zawsze udane.

 

Dziękuję za rozmowę i oczywiście za Twoją książkę

 

Ewa Polak – Pałkiewicz, „Patrząc na kobiety”, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, 2012, s.481, cena 39 zł